Józef Hen: Błazen wielki mąż. Opowieść o Tadeuszu Boyu - Żeleńskim
czasem wydaje mi się, że urodziłam się 100 lat za późno. Potem jednak mityguję się, że chociaż przełom wieku XIX i XX był piękny, to jednak bardzo trudny, zwłaszcza dla Polaków.
Zaczytuje się więc w licznych biografiach ludzi tamtych lat. Dziś przyszedł czas na Tadeusza Boya - Żeleńskiego. W zasadzie czekałam na ten moment od roku, kiedy to "poznałam" Irenę Krzywicką i jej relację z Żeleńskim. Niestety, albo i stety, książek w kolejce do przeczytania mam tyle, że dopiero teraz mogłam bliżej przyjrzeć się postaci Boya. Finalnie zdecydowałam się na lekturę książki Józefa Hena. Głównie zachęcona recenzjami i otrzymanymi przez nią nagrodami. I tu jest ten moment, kiedy nie jestem pewna czy mogę, czy wypada mi się przyznać, że książka mi się po prostu nie podobała. Żeleński, taka niesamowita postać! Tak cudowna osobowość! Krakus, który wylądował w Warszawie, pediatra, który nie lubił dzieci, kochający mąż, który nad wyraz często przezywał "poboczne romanse". Wojownik o prawa i godność kobiet (pierwszy polski feminista?)
Wiesz w czym tkwi problem? W tym, że lepiej poznałam go w Wyznaniach gorszycielki niż z tej biografii. Tutaj poznajemy lekarza, żołnierza, poetę i tłumacza, a ja bym chciała czegoś więcej. Ja bym chciała poznać człowieka, jego uczucia, system wartości, smaczki i ciekawostki. Nie chce się tego domyślać, chcę być pewna, chcę mieć rzetelne źródło.